Dom mojej matki 2,5
20 lipca 2008, 13:40
Moja matka rzekła mi kiedyś:
— Nie jesteś dzieckiem urodzonym z wielkiej miłości. Z twoim ojcem pobraliśmy się
dlatego, że myśleliśmy, iż będziemy sobie potrzebni. Pamiętaj, abyś nigdy nie wierzył w takie
rzeczy; nie wolno ci! Ludzie, którzy myślą, że z czasem dopiero staną się sobie potrzebni,
powinni odejść od siebie i zapomnieć kroków, które ich wiodły ku sobie.
Bardzo mnie to wtedy zabolało. Gdy się dowiedziałem, że moi rodzice nie byli
złączeni miłością, bez której w wyobraźni mojej nie mogło być nic stałego, uczułem
momentalnie ssącą pustkę i przez długie miesiące nie opuszczała mnie myśl, że właściwie nie
jestem nikomu potrzebny. Zdawało mi się, że ludzie tacy jak ja — nie powinni żyć.
— Po co mi to mówisz, mamo? — rzekłem wtedy. — Mam osiemnaście lat i gotów
byłbym zabić za każdy listek oderwany z drzewa moich marzeń...
— Uschnie szybko twoje drzewo, jeśli nie będziesz wiedział, że zdarzają się burze i
grady...
Dziś nie mam już osiemnastu lat; bardziej nad burze i grady pragnąłbym drętwej ciszy
południa. Wtedy jednak ciężko mi było dzień po dniu przeżywać z człowiekiem, który nie był
kochany; tym ciężej, że człowiekiem tym była przecież moja matka. Goryczy dodawała mi
myśl, że matka moja nie pragnie już cierpień, miłości ani walki; wielkiej goryczy dodawała
mi myśl, że jedynym pragnieniem jej życia jest mały, własny, kolorowy domek na
przedmieściu.
Dodaj komentarz