Najnowsze wpisy, strona 3


Brat czeka na końcu drogi. 2
10 lipca 2008, 14:58

 

Pchnął zgarbionego w plecy. Ten niechętnie, z powolnością niedźwiedzia, odszedł. Krążył
chwilę po sali, rozglądając się bacznie, potem znów przystanął przy jakimś stoliku. Siedziała
tam kobieta w jaskrawej sukni wraz z dwoma wojskowymi. Wszyscy troje byli trochę
podpici, bawili się między sobą nie zwracając uwagi na resztę ludzi i kiedy zgarbiony
podszedł do nich, nie wywołało to u nikogo zdziwienia.
— Chcesz się napić przyjacielu? zapytał jeden z wojskowych. Nalał wina w kufel po
piwie i podał zgarbionemu. — Napij się — powiedział — i wspominaj nas dobrze.
Zgarbiony nie wziął kufla. Patrzył na kobietę i nie mówił nic. Uśmiechnął się szeroko,
odsłaniając bezzębne dziąsła i kobieta odwróciła głowę.
— Zalany jest — powiedziała. — Dajcie mu spokój. Sam widocznie wie, że ma dosyć.
— Nie, to nie — powiedział wojskowy. Odstawił kufel. — Siadaj, kochany — rzekł
do zgarbionego. — Siadaj i opowiedz coś o sobie. Skąd jesteś?
Zgarbiony milczał, jego pomięta twarz zarumieniła się nagle jak po wypiciu dużego
kielicha wódki. Kobieta zdenerwowała się nagle.
— Jakiś niemowa — powiedziała z gniewem. Zwróciła się do jednego z wojskowych:
— Powiedzcie mu, żeby stąd poszedł. Czy nie można nawet parę minut posiedzieć w
spokoju? Niech on sobie stąd idzie.
Milczący dotąd drugi wojskowy powiedział nagle:
— Tak, tak, niech pan sobie stąd idzie.
A kiedy zgarbiony człowiek mimo to nie odchodził, pochylił ku niemu poczerwieniałą
twarz i syknął:
— Wynocha, rozumiesz?
Zgarbiony stał jeszcze przez chwilę, potem odszedł krok i z tego miejsca patrzył na kobietę.
Tym, którzy obserwowali go z boku, zdawało się, że nie widzi nic poza nią, tak jakby jego
oczy mogły przyswajać sobie ten tylko jedyny obraz. Było to przykre. Towarzystwo przy
stoliku siedziało przez chwilę w milczeniu, potem jeden z wojskowych powiedział bardzo
głośno do swego towarzysza:
— Nie rozumie widocznie po ludzku.
— Zawołaj milicjanta — rzekła kobieta odwracając głowę. — Jeśli nie ma innej rady,
zawołaj milicjanta.
— Tutaj, na tej stacji? Łatwiej zadzwonić na Boga.
— Czekaj — ożywił się drugi. — Ja go postraszę.
Sięgnął do pasa i — udając, że wyjmuje pistolet — wymierzył w zgarbionego palec i
krzyknął głośno:

 

C.D.N

Brat czeka na końcu drogi odc1
09 lipca 2008, 14:43

Marek Hłasko

To było małe miasto i mała stacja. Pociągi przychodziły rzadko, nikt tu prawie
nie przyjeżdżał, a ludzie przesiadujący z nudów nocami w bufecie kolejowym znali się już
dobrze: pili tanie wina, piwo i ukradkiem przyniesiona wódkę; rano szli do pracy otępiali, z
żelaznym bólem pod rozpalona czaszką. Kiedy pewnej letniej i dusznej nocy wszedł ten
człowiek, wszyscy unieśli głowy. Wyglądał dziwnie: twarz jego była tak pomięta, że nikt nie
wyczytałby z niej wieku, plecy miał kabłąkowate, a wyraz jego oczu można by określić jako
szalone zdziwienie. Stał na progu i — mnąc w rękach czapkę — rozglądał się z głupkowatym
uśmiechem. Przestępował przy tym z nogi na nogę jak dzieciak, który ma zamiar spłatać figla.
Głowę trzymał pochyloną nisko do przodu i dopiero kiedy obrócił się do patrzących nieco
bokiem, wszyscy zobaczyli, że na karku jego wyrósł potężny, do garbu podobny guz mięśni.
Tak czasem bywa z mężczyznami, którzy bardzo wcześnie — jako młodzi chłopcy — zaczęli
ciężko pracować fizycznie.
Stał tak długą chwilę i rozglądał się wciąż z tym samym uśmiechem zaciekawienia.
Potem pochylił się jeszcze bardziej i szybko podszedł do pierwszego z brzegu stolika, przy
którym siedziało dwóch młodych mężczyzn z kobietą. Przystanął przy nich; oparłszy się
dłonią o krawędź stołu, pochylił się ku kobiecie i patrzył na nią rozszerzonymi oczami.
Kobieta odsunęła się gwałtownie.
— Czego pan chce? — zapytał jeden z młodych ludzi. Był to ładny chłopiec o jasnych
włosach i ogorzałej cerze; niebieska, szeroko przy szyi rozpięta koszula podkreślała kontrast
tych barw. Czekał chwilę, a kiedy zagadnięty nie odpowiedział, powtórzył pytanie: — Czego
pan tu chce?
Zgarbiony człowiek milczał. Wciąż patrzył na kobietę i uśmiechał się radośnie.
— Czego pan chce? — pytał dalej ładny chłopiec.
— Nie jesteśmy samy, chyba pan to widzi. Idź pan stąd do diabła.
Człowiek wpatrujący się w kobietę nie drgnął nawet, patrzył prosto w jej twarz, a jego oczy z
sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej okrągłe. Wtedy drugi chłopak szybkim ruchem
strącił jego dłoń ze stołu.
— Uciekaj — powiedział. Uciekaj stąd, bo będzie źle. Mówię ci: uciekaj stąd szybko.

CDN